Mikołaj

Standard

Z serii ” Rozmowy z Pawełkiem”

-Słyszeliście Mikołaja w nocy?
– Ja słyszałem!
– Co słyszałeś?
– Pukanie
– I co zrobiłeś?
– Otworzyłem drzwi!
– I widziałeś Mikołaja?
– TAAK!!!
– Jak wyglądał?
– Eee!?…  Bardzo elegancko!

Black hole

Standard

Gdy 6 lat temu przeniosłam swe życie do UK nie miałam najmniejszego pojęcia co ja robię. Dopiero z perspektywy czasu widzę jak naiwna byłam. Nie wiem co ja sobie wtedy myślałam. Nie wiem co sobie wyobrażałam. Zderzenie z rzeczywistością mocno odbiło się na moim zdrowiu psychicznym, zwłaszcza na poczuciu własnej wartości. Dopiero teraz chodząc na psychoterapię zaczynam sobie zdawać sprawę z tego z czym tak naprawdę przyszło mi się zmierzyć, ile rzeczy zmieniło się w moim życiu. Że dużo to mało powiedziane, bo na palcach jednej ręki mogłabym wymienić rzeczy, które zostały po staremu. Resztę przyszło mi budować od nowa.
Przeprowadzka do obcego kraju, obcej kultury, do świata samodzielności, bo przecież wyprowadziłam się wtedy od rodziców. Inny język, praca daleka od moich kwalifikacji, małżeństwo z innowiercą, dzieci i ich wychowywanie bez dziadków w zasięgu ręki. Nic ale to absolutnie nic nie działa tu jak działało w Polsce.  Te 6 lat temu skoczyłam w czarną dziurę. Nie, to nie był skok na głęboką wodę, tylko ciemna czarna dziura, gdzie nic nie widać i gdzie otoczenie wysysa z Ciebie całą energię. Pierwsze lata były ogromnie trudne psychicznie i emocjonalnie. Absolutnie wszystko dookoła było mi obce, nieznane. To była walka o każdy dzień, o każde wypowiedziane i zrozumiane po angielsku słowo. To było i nadal jest mierzenie się ze stereotypami, z różnicami kulturalnymi, z nieporozumieniami językowymi, z rozmowami telefonicznymi, z prawą stroną drogi. Szkocka pogoda też swoje zrobiła, niedobór słońca, szarówka źle wpływają na psychikę.
W tym czasie narosło dużo nieporozumień w naszym małżeństwie. Nie miałam pojęcia co się dzieje w mojej głowie, skąd pojawiają się te wszystkie emocje. Nie pozwalałam sobie na żal, na tęsknotę. Robiłam dobrą minę, bo przecież jestem dorosła, bo kto to widział tyle beczeć. Często nie wiedziałam czemu płaczę, czemu jestem zła, czego chcę, do czego zmierzam. W głowie miałam jeden wielki chaos i jednocześnie poczucie pustki. Uważałam się za kompletnie zdziecinniałą i nieporadną.

Teraz w tej czarnej dziurze widzę jakieś światełka, jakoś zaczynam kontrolować przestrzeń wokól siebie.

Szafa

Standard

Panna jak to typowe ponoć dziewczę ma w szafie z ubraniami jeden wielki kocioł. Kilka dni temu poraz kolejny miałyśmy rozmowę, a raczej był to matczyny monolog o marnowaniu czyjejś pracy. No bo ktoś te ubrania wyprał, ktoś wyprasował, ktoś ułożył na półce. A wszystko po to żeby Panna mogła wyglądać czysto i schludnie.  Tymczasem szafa wygląda jakby przeszło przez nią tornado. Brudne rzeczy plączą się między czystymi, wszystko wymiętolone, itd. Na ten mój wywód Panna się rozpłakała i z rozpaczą w głosie mówi – Mamo, ale ja się staram zamykać szafę, żebyś tego nie widziała.

I’m impressed

Standard

Znów ten anglojęzyczny tytuł, ale niech już będzie. Właśnie umówiłam się na spotkanie z nauczycielem Panny. INTERNETOWO! Na konkretną godzinę! Pójdę, wejdę bez czekania w jakiejś irracjonalej kolejce, pogadam ok. 10 minut i już.

W systemie rezerwacji można dla każdego dziecka osobno wybrać nauczyciela z którym chce się widzieć. Dwa wybiera się jeden z dwóch dostępnych dni. Trzy określa czas na który najwcześniej można dotrzeć i godzinę o której najpóźniej chcielibyśmy opuścić mury szkolne. Klik i magia informatyzacji dobiera nam optymalne godziny spotkań z poszczególnymi nauczycielami tak, żebyśmy mogli po prostu iść od jednego nauczyciela do drugiego. Taa daam!

 

 

Kulturalnie

Standard

Udało się. Myśleliśmy o tym od paru miesięcy, ale przez przeprowadzkę trudno było znaleźć czas na cokolwiek.  Mianowicie od jakiegoś czasu w Edynburgu jest wystawa poświęcona Rembrandtowi, która kończy się jutro. No nie można było przepuścić takiej okazji. Odebraliśmy Pannę dziś wcześniej ze szkoły, wskoczyliśmy w pociąg i popędziliśmy do Szkockiej Galerii Narodowej obejrzeć dzieła Mistrza.

Keeps me positive

Standard

 

Patrzę na ten angielski tytuł posta i myślę, że może powinnam go zmienić na polskojęzyczny. Coraz częściej łapię się na tym, że angielskie słowa przychodzą przed polskimi, wiele rzeczy łatwiej mi powiedzieć po angielsku, jest to jakoś  bardziej naturalne. Nie powiem, że zapominam język ojczysty, ale jego poprawne używania zaczyna wymagać wysiłku. Wpycha mi się angielska gramatyka i czasem brakuje mi właściwych słów. Wiem jak powiedzieć po angielsku, ale kurcze jak to polsku było?? Jak to się mówi? Dobrze odmieniłam?

Straszne…

OK

Standard

Ktoś tu jednak zagląda mimo tej długiej ciszy. Przyznam, że miło mnie to zaskoczyło. Skoro mam pisać to piszę.

Dziecko moje najstarsze w sierpniu rozpoczęło swoją edukację szkolną. Panna ma 4,5 roku i co rano raźnym krokiem zmierza do pierwszej klasy.  Największa rozpacz jest w weekend, bo jak to szkoła może być zamknięta?! Miały być łzy, ale z innego powodu. Panna nie lubi gdy dużo dzieci jest wkoło, bo robią za dużo hałasu. No, a przede wszystkim to jest szkoła brytyjska, gdzie przez 6 godzin wszyscy wkoło speak English, tymczasem Panna po angielsku zna raptem kilka słów. Wiem, że jest to dla niej wyczerpujące emocjonalnie. Sama doskonale pamiętam siebie w pierwszych miesiącach pracy na Wyspach. Byłam w trochę lepszej sytuacji, bo umiałam się jakoś dogadać, ale i tak mój mózg musiał pracować na  najwyższych obrotach, żeby ogarnąć co się dzieje, potłumaczyć z angielskiego na polski i w drugą stronę. Było to bardzo wyczerpujące psychicznie i fizycznie. Na przerwach w pracy marzyłam tylko o tym, żeby nikt do mnie nie gadał.
Wiem, że Panna płacze czasami w szkole, żeby wyrzucić z siebie nagromadzone emocje. Widzę, że wraca do domu totalnie wyczerpana. Ale widzę też, że jest szczęśliwa gdy rano zakłada plecak.

happy_feet

Ciekawy czas mamy teraz w rodzinie. Szkoła brytyjska jest nam obca. Nie znamy tego od podwórka, nie chodziliśmy z Wiwi do szkoły w UK tylko w Polsce.  Już samo ogarnięcie tematu mundurków z w odpowiednim kolorze i z logo szkoły, było sporym wyzwaniem, a tu jeszcze przed nami cały proces edukacji jest do poznania. Krótko mówiąc Panna rozpoczęła edukację szkolną, a my razem z nią.

Właśnie poznajemy dźwięki “t” oraz “i” . Tak dźwięki. Dzieci uczą się poprawnie wymawiać pojedyncze litery, zupełnie jakby czytać je po polsku. Także “i” jest “i” a nie “aj”. Chciałam napisać, że uczą się też pisać te litery, ale w sumie to bardziej uczą się ich kształtu. Bo układają literki z kuleczek, klocków, niteczek, malują je palcem po piasku, szukają ich w różnych słowach, a dopiero gdzieś tam na końcu biorą ołówek to ręki i próbują zapisywać.

Ciekawe co będzie dalej…